Artysta winien być w swym dziele, jak Bóg we wszechświecie.  Wszechmocny, a niewidoczny, żeby się go czuło wszędzie, a nie widziało nigdzie…

Gustave Flaubert

To zdanie wielkiego francuskiego pisarza już od 10 lat wisi nad biurkiem Bartłomieja Misińca, który obrał je za motto swojej twórczości. Wizja prozy będącej w pierwszym rzędzie zajmującą opowieścią, którą snuje narrator nie zaprzątający swoją osobą uwagi czytelnika, charakteryzuje wszystkie pozycje jego rzymskiej trylogii, stanowiącej zarazem debiut autora. Dodajmy, debiut dość nietypowy, bo liczący prawie tysiąc stron i rozpoczęty w wieku lat 16. Konsekwentnie przez dekadą ukazywały się kolejne tomy, aż trylogia została ukończona, a i to wcale nie koniec przygód głównych bohaterów, których – podobnie jak Flauber – Misiniec wydaje się traktować niczym żywych ludzi, a do tego przyjaciół.

Przygodę z literaturą Bartłomiej Misiniec rozpoczął bardzo wcześnie. Jak sam przyznaje, wiele zawdzięcza Karolowi May’owi oraz Alfredowi Szklarskiemu, którzy rozpalili jego wyobraźnię już we wczesnym dzieciństwie. Analogią z tym ostatnim łatwo dostrzec w wydłużającej się liście tytułów Misińca. Pierwotnie szykowana jako trylogia, seria rozrosła się już do wymiarów tetra- a pewniej i pentalogii. Zapewne brak doświadczenia spowodował, że autor założył, iż łatwo i sprawnie uda mu się zamknąć stworzony przez siebie świat w trzech książkach. Dlatego konieczność przedłużenia przygód rzymskiego pretorianina Proximusa i jego wiernego psiska Krotosa była zaskoczeniem także dla niego, o czym nie omieszkał bez fałszywej skromności poinformować czytelników po zakończeniu ostatniej książki. Wpisał się w ten sposób w tradycję literackiego cyklu przygodowego, nasuwając przypuszczenie o wpływach Szklarskiego czy Maya, których zresztą nigdy się nie wypierał.

Po opublikowaniu pierwszej, niemal 300-stronicowej książki drobiazgowo przedstawiającej świat starożytnego Rzymu, Misiniec wzbudził niemałe zaskoczenie krytyków. „Zdumiała nas u 16-latka tak wszechstronna, szczegółowa wiedza faktograficzna o starożytnym Rzymie i jego sprawach, przetwarzana z łatwością dla fabularnych potrzeb powieści” – pisał Konrad Strzelewicz, ówczesny prezes Związku Literatów Polskich. Podobnie czołowi historycy cywilizacji rzymskiej, prof. Aleksander Krawczuk i prof. Edward Dąbrowa, dopingowali młodego autora, aby wytrwale pracował nad dalszym ciągiem swojej trylogii.

Mimo że Misiniec nie jest historykiem z wykształcenia i zawodowo zajmuje się jakże odległym od antyku światem korporacji medialnych, udało mu się z pasją odmalować żywy świat starożytności i oddał klimat epoki, czego nie odmawiają mu recenzenci. Swą miłość do Rzymu przekazał w taki sposób, że czytelnik daje się porwać wykreowanemu przez niego światu. Między innymi dlatego ta lekka, wciągająca seria może stanowić zajmującą lekturę nie tylko dla miłośników historii. A ponieważ autor znajduje się na dobrą sprawę dopiero na początku swej pisarskiej drogi, czytelnik z powodzeniem może oczekiwać, że „ciąg dalszy nastąpi”…

Czytaj więcej:

Pisanie, niesamowita przygoda – rozmowa z Bartłomiejem Misińcem

Misiniec: w starożytnym Rzymie czuję się jak Bóg

Opracowanie twórczości Bartłomieja Misińca w publikacji naukowej prof. Stanisława Stabryły pt. „Recepcja kultury antycznej we współczesnej literaturze polskiej”